Wilk i owca
Streszczenie
Owca, która odłączyła się od stada, aby napić się wody przy strumieniu, spotyka wilka szukającego pretekstu do jej pożarcia. Mimo że owca spokojnie odpiera wszystkie fałszywe oskarżenia wilka, drapieżnik i tak ją pożera, bo od początku miał taki zamiar.
Treść bajki
Był piękny letni dzień. Łąki pokryte wonnym kwieciem wyglądały jak przepiękny kobierzec. Na tle szmaragdowej trawy rosły różowe maki, fioletowe dzwonki i różowe ostróżki, które zdawały się być przecudnym haftem, a szemrzący z boku strumyk sprawiał wrażenie roztopionego srebra.
Z dala od łąki mieściła się owczarnia. Pełno w niej było białych jak śnieg owieczek, nad którymi przewodziła stara owca. Mądra była i bardzo kochająca swoje dzieci. Bała się o nie ogromnie i nie puszczała nigdy daleko od siebie.
W tym dniu biedna owca nie mogła iść na pastwisko, urodziło się jej bowiem małe jagniątko, przy którym zostać musiała. Smutnym wzrokiem odprowadziła stado owieczek wychodzących z pastuszkiem w pole, beczeniem dała przestrogę, żeby się nie oddalały od stada, i poszła w kąt owczarni do swojego maleństwa.
Owce biegły żwawo na łąki, ciesząc się ciepłym słońcem, świeżym powietrzem i obfitością ziół oraz kwiatów. Pastuszek zatrzymał je u zbocza wysokiej góry, całkowicie pokrytej ulubionymi przez owce ziołami.
Pastuszek usiadł na górze i zaczął grać na flecie, a pies owczarski, biały Burek, co chwila podbiegał do którejś z owiec i żeby zaznaczyć swoją władzę, skubał albo potrząsał wełną nieposłusznej, oddalającej się za bardzo od stada.
Ale czy jeden mały pies może upilnować tak wielką liczbę nieposłusznych zwierzątek? Zioła u stóp góry były soczyste i dobre, ale owcom wydawało się, że lepsze rosną dalej. Pies zabiegał uciekającym drogę, zaganiał z powrotem i umęczył się biedak strasznie. Położył się, wyciągnął długie łapy przed siebie i czuwał.
A tymczasem jedna z owiec spostrzegła srebrzący się za górą strumyk. Pić jej się chciało okropnie - ziół zjadła dużo, a słońce prażyło mocno. Postanowiła więc wymknąć się po cichu i zaspokoić pragnienie.
Udało jej się to w zupełności, gdyż pastuszek grał nadal swoje melodie, a pies umęczony gonitwą zasnął. Podeszła do strumyka i zaczęła pić... Nagle słyszy tuż obok jakiś złowrogi głos...
Ogląda się, patrzy - stoi duże kudłate wilczysko i ze złością potrząsa rudym ogonem.
— Jakim prawem mącisz mi wodę? — wyje groźnie do owieczki napastnik.
— Jak mogę mącić ci wodę, skoro jej fale przypływają do mnie od ciebie? — odparła spokojnie owieczka.
— Jak śmiesz mi wymyślać i złorzeczyć! — zawołał wilk rozgniewany.
— Ja? Ale przecież wcale ci nie złorzeczę — broniła się owca.
— Kłamiesz! — wykrzyknął wilk. — Złorzeczyłaś mi i wymyślałaś jeszcze przed sześciu miesiącami!
— Nie mogłam nic złego na ciebie wtedy mówić — odpowiedziała owieczka — gdyż nie było mnie wtedy jeszcze na świecie. Nie mam sześciu miesięcy życia...
Na to wilk:
— Zniszczyłaś mi i zębami zgryzłaś całą łąkę, pozostały tylko korzenie!
— Jak mogłam to zrobić, jeśli nie posiadam ani jednego zęba? — łagodnie odpowiedziała owieczka.
Rozgniewał się wilk strasznie, że na niczym nie może złapać owieczki. Nasrożył się i zawył:
— Dlatego, żebyś mi nigdy nie złorzeczyła, postanowiłem mieć dziś z ciebie dobrą kolację!
Kończąc te słowa, porwał wilk biedną owieczkę w pazury i pożarł.
Z dala od łąki mieściła się owczarnia. Pełno w niej było białych jak śnieg owieczek, nad którymi przewodziła stara owca. Mądra była i bardzo kochająca swoje dzieci. Bała się o nie ogromnie i nie puszczała nigdy daleko od siebie.
W tym dniu biedna owca nie mogła iść na pastwisko, urodziło się jej bowiem małe jagniątko, przy którym zostać musiała. Smutnym wzrokiem odprowadziła stado owieczek wychodzących z pastuszkiem w pole, beczeniem dała przestrogę, żeby się nie oddalały od stada, i poszła w kąt owczarni do swojego maleństwa.
Owce biegły żwawo na łąki, ciesząc się ciepłym słońcem, świeżym powietrzem i obfitością ziół oraz kwiatów. Pastuszek zatrzymał je u zbocza wysokiej góry, całkowicie pokrytej ulubionymi przez owce ziołami.
Pastuszek usiadł na górze i zaczął grać na flecie, a pies owczarski, biały Burek, co chwila podbiegał do którejś z owiec i żeby zaznaczyć swoją władzę, skubał albo potrząsał wełną nieposłusznej, oddalającej się za bardzo od stada.
Ale czy jeden mały pies może upilnować tak wielką liczbę nieposłusznych zwierzątek? Zioła u stóp góry były soczyste i dobre, ale owcom wydawało się, że lepsze rosną dalej. Pies zabiegał uciekającym drogę, zaganiał z powrotem i umęczył się biedak strasznie. Położył się, wyciągnął długie łapy przed siebie i czuwał.
A tymczasem jedna z owiec spostrzegła srebrzący się za górą strumyk. Pić jej się chciało okropnie - ziół zjadła dużo, a słońce prażyło mocno. Postanowiła więc wymknąć się po cichu i zaspokoić pragnienie.
Udało jej się to w zupełności, gdyż pastuszek grał nadal swoje melodie, a pies umęczony gonitwą zasnął. Podeszła do strumyka i zaczęła pić... Nagle słyszy tuż obok jakiś złowrogi głos...
Ogląda się, patrzy - stoi duże kudłate wilczysko i ze złością potrząsa rudym ogonem.
— Jakim prawem mącisz mi wodę? — wyje groźnie do owieczki napastnik.
— Jak mogę mącić ci wodę, skoro jej fale przypływają do mnie od ciebie? — odparła spokojnie owieczka.
— Jak śmiesz mi wymyślać i złorzeczyć! — zawołał wilk rozgniewany.
— Ja? Ale przecież wcale ci nie złorzeczę — broniła się owca.
— Kłamiesz! — wykrzyknął wilk. — Złorzeczyłaś mi i wymyślałaś jeszcze przed sześciu miesiącami!
— Nie mogłam nic złego na ciebie wtedy mówić — odpowiedziała owieczka — gdyż nie było mnie wtedy jeszcze na świecie. Nie mam sześciu miesięcy życia...
Na to wilk:
— Zniszczyłaś mi i zębami zgryzłaś całą łąkę, pozostały tylko korzenie!
— Jak mogłam to zrobić, jeśli nie posiadam ani jednego zęba? — łagodnie odpowiedziała owieczka.
Rozgniewał się wilk strasznie, że na niczym nie może złapać owieczki. Nasrożył się i zawył:
— Dlatego, żebyś mi nigdy nie złorzeczyła, postanowiłem mieć dziś z ciebie dobrą kolację!
Kończąc te słowa, porwał wilk biedną owieczkę w pazury i pożarł.
Komentarze
Brak komentarzy. Bądź pierwszy i podziel się swoją opinią!
Dodaj komentarz