Zupa z kamienia
Streszczenie
„Zupa z kamienia” to bajka ludowa, która krążyła w różnych wersjach ustnych w wielu krajach Europy, Azji i Ameryki Północnej. Nie znamy jej oryginalnego autora — opowieść była przekazywana z pokolenia na pokolenie, za każdym razem lekko zmieniana, dostosowywana do lokalnych realiów i języka. Istnieją wersje francuska, portugalska, rosyjska, chińska i wiele innych. Pomimo różnic kulturowych, wszystkie mają wspólne przesłanie: pokazują, że współpraca, dzielenie się i pomysłowość potrafią zdziałać cuda nawet w trudnych czasach.
Treść bajki
Wędrowiec, znużony drogą i głodem, przyszedł do pewnej wioski. Niósł tylko mały kociołek i jeden twardy, okrągły kamień w sakwie.
Zapukał do drzwi pierwszej chaty.
— Dzień dobry, zacna gospodyni. Czy nie miałabyś może czegoś do jedzenia dla zmęczonego podróżnego?
— Oj nie, nie mam nic — odrzekła kobieta, chowając chleb za plecy. — Sama ledwie wiążę koniec z końcem.
Wędrowiec tylko się uśmiechnął.
— Nie szkodzi. W takim razie sam sobie ugotuję zupę... z kamienia.
— Z kamienia? — zdziwiła się kobieta.
— A jakże! To stary przepis z dalekiego kraju. Smakuje wybornie — odparł wędrowiec, wyjmując kamień i kładąc go do garnka z wodą.
Ciekawa kobieta zaprosiła go do kuchni. Kiedy woda się zagotowała, wędrowiec zamieszał i rzekł:
— Ach, jeszcze odrobina soli by się przydała.
— Mam sól — powiedziała kobieta i podała mu garść.
— Cudownie. A gdyby tak dodać trochę marchwi, smak byłby pełniejszy.
— Mam parę marchewek, przyniosę.
Zupa pachniała coraz lepiej. Z sąsiednich domów przyszli ludzie, by zobaczyć, jak to można gotować zupę z kamienia.
— Kapka cebuli dobrze by zrobiła — powiedział wędrowiec.
— Mam cebulę! — zawołał ktoś.
— A może trochę ziemniaków?
— Przyniosę! — rzucił inny gospodarz.
I tak do zupy dodano grochu, fasoli, kapusty, ziół, a nawet kawałek mięsa. Gdy garniec był pełen, wędrowiec wyjął kamień, wytarł go i schował do sakwy.
— Kamień już oddał smak — powiedział — gotów na kolejną zupę.
Potem wszyscy zasiedli do stołu i podzielili się pyszną strawą, którą sami stworzyli.
Zapukał do drzwi pierwszej chaty.
— Dzień dobry, zacna gospodyni. Czy nie miałabyś może czegoś do jedzenia dla zmęczonego podróżnego?
— Oj nie, nie mam nic — odrzekła kobieta, chowając chleb za plecy. — Sama ledwie wiążę koniec z końcem.
Wędrowiec tylko się uśmiechnął.
— Nie szkodzi. W takim razie sam sobie ugotuję zupę... z kamienia.
— Z kamienia? — zdziwiła się kobieta.
— A jakże! To stary przepis z dalekiego kraju. Smakuje wybornie — odparł wędrowiec, wyjmując kamień i kładąc go do garnka z wodą.
Ciekawa kobieta zaprosiła go do kuchni. Kiedy woda się zagotowała, wędrowiec zamieszał i rzekł:
— Ach, jeszcze odrobina soli by się przydała.
— Mam sól — powiedziała kobieta i podała mu garść.
— Cudownie. A gdyby tak dodać trochę marchwi, smak byłby pełniejszy.
— Mam parę marchewek, przyniosę.
Zupa pachniała coraz lepiej. Z sąsiednich domów przyszli ludzie, by zobaczyć, jak to można gotować zupę z kamienia.
— Kapka cebuli dobrze by zrobiła — powiedział wędrowiec.
— Mam cebulę! — zawołał ktoś.
— A może trochę ziemniaków?
— Przyniosę! — rzucił inny gospodarz.
I tak do zupy dodano grochu, fasoli, kapusty, ziół, a nawet kawałek mięsa. Gdy garniec był pełen, wędrowiec wyjął kamień, wytarł go i schował do sakwy.
— Kamień już oddał smak — powiedział — gotów na kolejną zupę.
Potem wszyscy zasiedli do stołu i podzielili się pyszną strawą, którą sami stworzyli.
Komentarze
Brak komentarzy. Bądź pierwszy i podziel się swoją opinią!
Dodaj komentarz